poniedziałek, 28 grudnia 2015

Akademia Kulinarna Whirlpool - Prosecco w wersji świątecznej.



Wielkimi krokami zbliża się koniec bieżącego roku. Większość z nas, będzie zapewne obchodzić hucznie ten jakże szczególny dzień. Mam jednak nadzieję, że donośne świętowanie wynikać będzie nie tylko z ilości odpalanych fajerwerków, lecz odgłosów otwieranych butelek skrywających w środku wina musujące bądź szampana :). Na temat różnicy pomiędzy jednym, a drugim pisałam już w zeszłym roku. Dociekliwych odsyłam zatem do powstałego wówczas tekstu. W tym wpisie chciałabym jednakże opisać degustację, w której niedawno miałam okazję wziąć udział. Było to "Prosecco w wersji świątecznej", a poznawałam je na zaproszenie Akademii Kulinarnej Whirlpool. Prowadzącym warsztaty był - doprawdy, znakomity w tej roli - Marco Ghia. Miłośnikom gotowania  nie trzeba go zapewne przedstawiać. Nadmienię tylko, iż za każdym zrazem, gdy poznaję obcokrajowców mieszkających w Polsce, posiadających pasje oraz umiejętności, którymi - na dodatek - potrafią się w przystępny sposób podzielić, jestem zachwycona. A jeszcze, jeśli jest to zamiłowanie do win, Włoch oraz dobrego jedzenia.... jestem w siódmym niebie.


W przedmiotowych warsztatach wzięła udział kameralna liczba osób. Było to spowodowane zapewne terminem ich przeprowadzenia. Przypadał on, dosłownie, na kilka dni przez Świętami Bożego Narodzenia. Dzięki temu, uczestnicy warsztatów stali się nie tylko biernymi słuchaczami, lecz również czynnymi uczestnikami konwersacji na temat win, Włoch, jedzenia oraz zbliżających się Świąt. Historia Prosecco została nam przedstawiona w sposób kompleksowy - poczynając od samej koncepcji jego stworzenia, aż po chwilę gdy znajduje się ono w kieliszku. Była to jednakże nie tylko lekcja, lecz przede wszystkim luźna wymiana myśli.



Niemniej jednak, szczególnie w przypadku degustatora, trudno byłoby wyłącznie mówić o Prosecco, nie mając okazji jego skosztowania. W trakcie spotkania, w kieliszkach, pojawiło się 7 różnych rodzajów tego wina. Były to m.in.:
  • Le Manzane BRUT
  • Malibran Sottoriva sur lie
  • Malibran Gorio Extra dry
  • Pionio Le Rive
  • Le Manzane Extra Dry Millesimato
  • Malibran Millesimato

Na samym wstępie warto zaakcentować, iż słodycz w przypadku Prosecco uzależniona jest, w uproszczeniu, od oznaczenia typu Brut bądź Dry.
Chcąc ustawić je w kolejności, poczynając od tych najbardziej wytrawnych do tych najbardziej słodkich na pierwszym miejscu umieścilibyśmy Brut. Później zaś, kolejno: Extra Dry, Dry i Demi-Sec. Wbrew intuicji, Prosecco “Extra Dry” zawiera więc więcej cukru niż “Brut”. Technicznie zobrazować to można w następujący sposób:

Rodzaj
Zawartość cukru
(w przeliczeniu: gramów na litr)
Brut Nature
0–3
Extra Brut
0–6
Brut
0–12
Extra Dry, Extra Sec, Extra seco
12–17
Dry, Sec, Seco
17–32
Demi-Sec, Semi-seco
32–50
Doux, Sweet, Dulce
50+


Moim faworytem stało się, pierwsze wino zaserwowane w czasie spotkania czyli Malibran Sottoriva Sur Lie. Prosecco o bardzo atrakcyjnej prezencji i ciekawym bukiecie. Charakteryzuje się ono delikatnym, słomkowo-żółtym kolorem.  Jest przy tym delikatnie mętne. Bąbelki dość delikatne, wręcz eleganckie. W nosie dominowały zaś aromaty dojrzałych owoców i drożdży. Bardzo ciekawe doznania smakowe! Tego Prosecco nie da się porównać do żadnego z dotąd mi znanych.




Malibran Millesimato to wino gdzie słodycz, jak dla mnie, była dość mocno wyczuwalna. Szczególnie w porównaniu z pozostałymi etykietami. Wino całkiem niezłe, posiadające bardzo przyjemny aromat, gdzie na pierwszym planie wyczuwalne były nuty kwiatowe oraz owocowe, w szczególności zaś brzoskwinie oraz zielone jabłka.
Bardzo przyjemne było dla mnie również Le Manzane Brut. Bardzo dobry  bilans kwasowości i słodyczy. Owocowe i orzeźwiające. 
Do win zaserwowano nam znakomite przystawki, wśród których znalazł się, m.in. pasztet mięsno-rybny, tatar wołowy, mozarella di bufala w akompaniamencie pomarańczy, włoskie szynki oraz panna cotta z sosem malinowym na deser. Pasztet - genialny. Będę musiała zgłosić się o przepis, choć z pewnością nie dorównam Mistrzowi :)



Degustowałam na zaproszenie Akademii Kulinarnej Whirlpool.

środa, 23 grudnia 2015

Blogerskie sniadanie - IV Świąteczny Kiermasz Winicjatywy


Jutro Wigilia, spieszę więc z relacją z mojego uczestnictwa w IV Świątecznym Kiermaszu Winicjatywy w ramach którego otrzymałam zaproszenie do wzięcia udziału w "Blogerskim Śniadaniu".  Poprowadzone ono zostało przez Redaktora Naczelnego portalu - Wojciecha Bońkowskiego. Jak zwykle, na miejsce przybyłam kilkanaście minut wcześniej, by z bliska przyjrzeć się przygotowaniom oraz poznać kiermasz "od kuchni". Już przy samym wejściu stwierdziłam, że głównym wątkiem tematycznym, prócz win i jedzenia będzie literatura. Ale nie byle jaka, lecz o tematyce winiarsko - kulinarnej. Promowano dwie pozycje, które wyszły spod pióra samego Bońkowskiego tj. „50 win do 50 złotych” oraz „Chopin Gourmet”, a także „Winne Strony” od Marka Kondrata. W szczególnym zainteresowaniu  uczestników śniadania znalazła się książka zatytułowana „Suwała, Baron i inni - przepisy i opowieści”, ponieważ to właśnie niektóre z potraw zamieszczonych w tej właśnie książce przygotowane zostały przez ich autorów dla nas - uczestników świątecznego śniadania.


Do śledzia w oleju lnianym, podany w maślanej bułce z creme fraiche i ziemniakiem, zestawiony został z dwiema etykietami:  J. Charpantier Champagne Brut Tradition (ok. 89 zł) oraz Cheateau La Calisse Rose Patricia Ortelli 2014 (ok. 63 zł). Szampan wprost idealnie komponował się z tą przystawką. Okazało się, że pod śledzika nie tylko wódka pasuje. W trakzie rozmowy uraczeni zostaliśmy komentarzem W. Bońkowskiego, który stwierdził, iż w czasach kiedy po raz pierwszy napisał o takim zestawieniu został podsumowany słowami "Jak się Bońkowskiemu kończy wódka w lodówce, to śledzia szampanem popija" ;) Jak się okazuje, bardzo dobrze dobranym. Za winem różowym nie przepadam i przy każdej okazji, kiedy mam z nim do czynienia, to podkreślam. Tutaj jednak muszę przyznać, iż zaskoczył mnie bardzo delikatny, początkowo pozbawiony wyrazu smak wina. Żadnych aromatów landrynek i perfum nie uświadczyłam. Przyznaję zatem, iż całkiem przyjemnie komponowało się z jedzeniem, co skwitowane zostało słowami "charakterny śledź i delikatne wino - duet idealny".


Zakwas z buraków podany w kieliszkach do wina okazał się prawdziwym wyzwaniem przy doborze odpowiedniego wina. Bo jak tu podać płyn do płynu? Okazuje się jednak, że kwas należy równoważyć kwasem więc w tym wypadku zarówno Matua Marlbough Sauvignon Blanc (59 zł), jak i Tenuta Pederzana Lambrusco Grasparossa di Castelvetro Gibe 2014 (49 zł) świetnie się sprawdziły. Włoskie Lambrusco było dla mnie nieco zbyt słodkie, lecz lekko kwaskowaty Sauvignon Blanc urzekł mnie całkowicie w tym zestawie.


Kolejną przystawką było polskie kimchi autorstwa Aleksandra Barona. Całkiem ciekawe danie, choć nieco inne niż to które znam z chińskich restauracji. Kolejna zagłostka dla Bońkowskiego, który w tym wypadku zaproponował nam lekko naftowe w zapachu i bardzo delikatne w smaku Korenika & Moskon Sulne 2007 (111 zł) oraz Sigalas Santorini Assyrtiko 2014 (85 zł), które odznaczało się mineralnością i delikatną słodyczą. 

Wolno pieczona łopatka jagnięca została przeze mnie skonsumowana w towarzystwie Thunevin-Calvet Cotes du Roussillon L'amourette 2009 (67 zł) oraz d’Arenberg Hermit Crab Viognier Marsanne 2013 (54 zł). Przy pierwszym winie wyczuwalne były delikatne aromaty truskawek i malin. Druga obfitowała w aromaty imbiru i ananasów. 

Na deser zaserwowano nam sticky toffee pudding od Pawła Suwały. Do słodkiego deseru standardowo słodkie wina - Niepoort Moscatel Docil 2013 (65 zł) oraz G.D. Vajra Moscato d’Asti 2014, (59 zł). Win sama nie oceniam, lecz mój towarzysz stwierdził iż przypadła mu do gustu pozycja nr 2 ponieważ odznaczała się przyjemnymi nutami kwiatowymi i owocowymi.

Po Śniadaniu udałam się na kiermasz, gdzie miałam okazję spróbować kilkanaście etykiet i zaopatrzyłam się w kilka butelek na święta.




Degustowałam na zaproszenie Winicjatywy

wtorek, 8 grudnia 2015

Wedel - mikołajkowe warsztaty z Maestro Czekolady.





Swego rodzaju tradycją stają się już moje wizyty w fabryce E.Wedel, które mam okazję odbywać w ramach Mikołajek oraz Świąt Bożego Narodzenia. Udział w warsztatach, wspólnie z blogerami oraz "Wedlową ekipą", sprawia, że na jeden dzień (a ścisłej na jedno popołudnie) znów staje się dzieckiem umorusanym po łokcie - dosłownie - w mlecznej czekoladzie. Czy można chcieć czegoś więcej? Szczególnie gdy za oknem panuje nieprzyjemna aura i jest zimno i szaro? Chyba nie...? :)

Swoistym novum było miejsce przeprowadzenia tegorocznych warsztatów. Zazwyczaj odbywały się one, w mieszczącej się przy ul. Zamoyskiego Fabryce E.Wedel, jednak tym razem ugościła nas Akedemia Whirlpool, która zlokalizowana jest w Soho Factory (ul. Mińska) - miejscu, które z pewnością określić już można jako kultowe i które z pewnością wpisało się już w plan stolicy.
Warsztaty rozpoczęły się od spotkania z przedstawicielami firmy E.Wedel. Maestro Czekolady Janusz Profus, wraz z Małżonką i pomocnikami, wyjawili nam, iż w czasie warsztatów przygotowywać będziemy konstrukcję, która w całości wykonana zostanie z czekolady. Do jej udekorowania otrzymaliśmy produkty firmy Wedel - mogliśmy przygotować zatem dach naszej "chatki" z kultowych "Sezamków", murek z kostek "Ptasiego Mleczka" oraz "Mieszkanki Wedlowskiej", a pozostałe elementy dekoracyjne ze słodkich migdałów i czekolad. Czułam się niczym bohaterowie powieści o Willy Wonka.





W czasie spotkania przygotowywaliśmy również czekoladowe choinki, stanowiące jeden z kluczowych elementów dekoracyjnych. Okazało się, że pomysł na ich przygotowanie jest niezwykle prosty! Wystarczy nasze ulubione bakalie i orzechy (w moim przypadku orzechy i rodzynki, ale świetnie sprawdzą się również pestki dyni bądź słonecznika)połączyć za pomocą gorącej czekolady, a następnie otrzymaną masę rozsmarowywać na pergaminie. Powinniśmy, w ten sposób, przygotować sobie koła, pamiętając przy tym by za każdym razem miały one coraz mniejszą średnicę. Następnie - elementy przygotowane w ten sposób - umieścić należy na kilka minut w lodówce. Gotowe części choinki połączyć trzeba później ze sobą za pomocą ciepłej czekolady, która stanowić tu będzie doskonałe spoiwo. I już - w ten prosty sposób otrzymamy słodkie drzewka :) Patent niezwykle prosty, więc jeśli mamy w rodzinie małe dzieci to możemy taki sposób wykorzystać na wspólną zabawę w kuchni.

W ramach warsztatów otrzymałam również bardzo ciekawy przepis na:


Czekoladowy mus na dwie nuty
składniki:
  • 3 żółtka
  • 1 jajko
  • 3 łyżki stołowe cukru
  • 200 g ubitej śmietanki (30 - 36% tłuszczu)
  • pralinki E.Wedel
  • Torcik Wedlowski
  • 200 g gorzkiej czekolady lub 300 g czekolady mlecznej (lub karmelowej, białej) 
Żółtka z jajkiem i cukrem połączyć w misce na jednolitą masę. Ubijać rózgą, ogrzewając w kąpieli wodnej do temp. 80oC. Ubitą masę należy ostudzić i podzielić na 2 części. Następnie dodać do jednej porcji rozpuszczoną gorzką czekoladę, a do drugiej czekoladę mleczną. Wymieszać. Później, masy delikatnie wymieszać z ubitą śmietanką. Tak przygotowanymi musami napełnić pucharki. Wpierw nałożyć warstwę z ciemnej czekolady, później z jaśniejszej. Pozostawić na min. 2 godz. w lodówce. Całość udekorować kawałkami Torcika Wedlowskiego.





Opuszczając warsztaty dosłownie pachniałam czekoladą, co nie umknęło uwadze moich domowników. Mój domek może za piękny nie wyszedł, moje zdolności manualne wymagają jeszcze delikatnej poprawy, ale nareszcie powiedzieć mogę, że własnymi rękami zbudowałam swój pierwszy dom :) Co prawda z czekolady, ale zawsze ;)
A co nowego w Wedlu? Firma niebawem na rynek wprowadzi nowość - czekoladowe trufle. Próbowałam i potwierdzam - smakują wyśmienicie.



Udział w warsztatach wzięłam na zaproszenie E.Wedel